Spacer po czeskiej Pradze – (nie)grzeszna wędrówka pełna wieloznaczności

Dawno, dawno temu… – tak w sumie powinien zaczynać się nasz wpis, ponieważ odwiedziliśmy Pragę w lutym 2019 roku. Szmat czasu, zważywszy na to, co się wydarzyło od tamtej pory. Przejdźmy jednak do meritum. Stolica naszych południowych sąsiadów to punkt, w którym znajduje się tyle ciekawych miejsc, że jeden wpis to zdecydowanie za mało, by je okiełznać. Dlatego też uznaliśmy, że subiektywnie wybierzemy pięć z nich. Mogą być one dla Was nieoczywiste, zaskakujące, a może nawet nieznane. Gwarantujemy jednak, że będą zróżnicowane tematycznie. I jeszcze jedno – klucz naszego wyboru. Zaczniemy na praskim Rynku Staromiejskim i będziemy – mamy nadzieję – wspólnie spacerować od punktu do punktu. Oczywiście, trzeba będzie przejść również przez sławetny Most Karola, pod którym przepływa cudowna Wełtawa, ale po kolei…

Wyobraźcie sobie, że macie do dyspozycji maszynę, która może Was przenieść w konkretne miejsce. Siadacie za jej pulpitem, wpisujecie „PRAGA” i enter! Wirujecie w przestrzeni i lądujecie na… Rynku Staromiejskim. Gdzieżby indziej? To jedna z wizytówek miasta, ale i centrum najważniejszych wydarzeń. Właśnie tu rozpoczynamy wspólną wędrówkę.

Na Rynku w Pradze. Między sacrum a profanum

Będąc na rynku nie sposób nie zauważyć charakterystycznych dwóch wież Kościoła Najświętszej Marii Panny przed Tynem. Wieczorową porą owe prezentują się niezwykle mrocznie. Są podświetlone i niewątpliwie budują klimat.

Jak można wyczytać z przewodnika, kościół powstał w XIV wieku. W czasach husytyzmu zwolennicy Jana Husa (ma on swój pomnik na praskim rynku) opanowali tę budowlę. Wybrano w niej ichniejszego arcybiskupa Jana Rokycana, który po śmierci został w niej pochowany.

Wygląda mrocznie, prawda?

Po zakończeniu wojen husyckich świątynia miała pójść do rozbiórki. Tak się jednak nie stało. Ostatecznie zdemontowano tylko drewniany dach, ponieważ potrzebowano materiału do budowy… szubienic dla husytów.

Co ciekawe, w kościele znajduje się również grób duńskiego astronoma Tychona Brache. Jeden z głównych nauczycieli Johannesa Kepplera leży obok wspomnianego już hierarchy.

Po drugiej stronie rynku znajduje się ratusz. Ta budowla również powstała w XIV wieku. W 1402 roku na południowej ścianie wieży zamontowano pierwszy zegar, który osiemdziesiąt osiem lat później zastąpiono. Co ciekawe, mimo upływu 530 lat, można go wciąż podziwiać. Jeden z najbardziej znanych zegarów astronomicznych na świecie przyciąga wzrok turystów. Praski Orloj składa się z trzech części: astronomicznej, kalendarzowej i animacyjnej. Ta ostatnia posiada ruchome figurki dwunastu apostołów oraz przedstawia wizerunki Śmierci, Marności, Chciwości i Turka.

Zegar Orloj robi wrażenie

Spacerując po Rynku Staromiejskim nie sposób nie zauważyć licznych zabytkowych kamieniczek, które oplatają to miejsce. Nie brakuje również tablic upamiętniających ważnych, dla czeskiej historii, wydarzeń. Skoro mamy Mikołajki, warto wspomnieć również o Kościele (nomen omen) św. Mikołaja. Utrzymany jest w stylu barokowym i powstał w XVIII wieku, zastępując świątynię z XII stulecia. Co interesujące, w przeszłości kościół zamieniono w… magazyn, a w latach 1870-1914 przekształcono w czeską Cerkiew prawosławną. Współcześnie to miejsce pełni funkcję kultu religijnego, ale i organizowane są w nim koncerty muzyczne.

Kościół św. Mikołaja w Pradze

No dobrze, opuszczamy kościoły i wędrujemy dalej. Na praskim Rynku nie brakuje także muzeów. Gdy ustawimy się na wprost omawianego wcześniej zegara astronomicznego, naszym oczom ukazuje się niepozorna ulica Melantrichova. Przy niej znajduje się muzeum, którego w Polsce próżno szukać – Muzeum Maszyn Erotycznych.

Kontrowersyjna miejscówka cieszy się zainteresowaniem turystów od 2001 roku. Jak sama nazwa wskazuje, to miejsce, gdzie można oglądać najbardziej wyuzdane przedmioty służące mniej pruderyjnym osobom do wzajemnych uciech. Nie brakuje maszyn współczesnych, w gablotach umieszczone są także eksponaty z bardzo dawnych lat. Celowo nie zamieszczamy zdjęć, aby pobudzić Waszą wyobraźnię. Nasza została wystawiona na bardzo dużą próbę – wydaje się, że poznaliśmy jej granice. Jeśli jesteście jednak zainteresowani fotkami, odsyłamy na stronę muzeum.

Praga bajkowa – pełna smaku

Było już o sacrum, nie zabrakło również profanum, więc udajemy się dalej. Tym razem trafiamy w miejsce, w którym można podziwiać sztukę przez duże „SZ”. Przy ulicy Panskiej mieści się Muzeum Sztuki Secesyjnej Alfonsa Muchy.

Jadzia przed Muzeum Muchy w Pradze

Tego artysty nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Warto natomiast dodać, że w Pradze znajduje się jedyne na świecie (!) muzeum poświęcone twórczości tego malarza. Na wystawie, którą podzielono na siedem części, można podziwiać jego prace, m.in. francuskie i czeskie plakaty, obrazy oraz rysunki i pastele. Nie brakuje również pamiątek osobistych Alfonsa Muchy.

Gdy już zapoznamy się z ekspozycją, warto zajrzeć do miejscowego sklepiku z pamiątkami. Można tam nabyć suwenir z ulubionymi pracami czołowego twórcy secesji.

Jesteśmy mniej więcej w połowie naszej wędrówki, więc warto odetchnąć. Sposobów jest wiele. Najlepiej jednak odpocząć w jednej z miejscowych kawiarenek. Zaglądając do menu można natknąć się na liczne smakołyki. Polecamy trdelnik. To danie o dziwnie brzmiącej nazwie jest słodkim ciastem w formie walca (owijanego wokół kija). Grillowane i posypywane cukrem to rozkosz dla kubków smakowych i podniebienia. Delicja jest oferowana w różnych wersjach, z dodatkami wedle uznania. Pięknie pachnie, jeszcze lepiej smakuje. Aż ślinka cieknie.

Trdelnik nie jest typowo czeski – na Słowacji także ich nie brakuje. Skoro jednak jesteśmy w Czechach, skupmy się na miejscowych „atrakcjach”. Zróbmy małą sondę – myślę Czechy, mówię… Oczywiście: piwo, smażony syr, knedliki. Odbiegając jednak od kulinariów nie można zapominać o jeszcze jednym.

Mała podpowiedź – ahio. Tak! Właśnie on – „Krecik”. Przesympatyczny 63-latek, znany z popularnej kreskówki Zdenka Milera, ma w Pradze swój sklep! Och, gdy weszliśmy do środka, poczuliśmy się niczym bohater amerykańskiego filmu świątecznego. Dookoła multum zabawek, zabaweczek i wszelkiego rodzaju pluszaków. Oczywiście, nie brakowało również „Krecików” w różnych rozmiarach – od miniatury do giganta wielkości człowieka. Nic tylko wydawać korony. Później jeszcze tylko pamiątkowa fotka i można ruszać dalej. Z pustym portfelem, ale pełnym brzuchem i torbami zakupów.

Mariusz i Krecik – animowany przyjaciel z dzieciństwa (i nie tylko)

Ponad półkilometrowa wizytówka Pragi

I tak dotarliśmy nad Wełtawę. Skoro piszemy o rzece, wiadomo, że przed nami legendarny Most Karola. W ciągu dnia to miejsce, w którym nie da się wcisnąć szpilki. Turyści, blask fleszy, artyści oferujący malowanie karykatur. Tłum, łokieć w łokieć i pilnowanie plecaków. Inaczej jest we wczesnych godzinach porannych. Zwiedzający jeszcze śpią, więc można ich przechytrzyć i poczuć ten wyjątkowy klimat – w spokoju zrobić sobie wspólne zdjęcia i podziwiać panoramę stolicy.

Widok z Mostu Karola na Hradczany

Czternastowieczny most ma 9,5 m szerokości i 516 m długości. Jego budowę rozpoczęto za czasów panowania Karola IV – stąd już wiadomo skąd wzięła się nazwa konstrukcji. Jest ona bardzo solidna, trudno się jednak temu dziwić, skoro do jej wzmocnienia użyto… białka jajek. Dodano je do zaprawy. Z ciekawostek możemy dodać, że most jest pilnowany przez 30 figur religijnych – przykuwają uwagę i nierzadko służą za tło do tzw. selfiaków. Szczegóły na temat Mostu Karola znajdziecie także w jego… muzeum.

I jeszcze jedno. Kamień węgielny pod budowę mostu wmurował sam Karol IV. Niby nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że władca dokonał tego o… 5:31 rano. Dlaczego? Według zapisów, o tej godzinie panował odpowiedni układ gwiazd. Śmiemy jednak twierdzić, że powód był zgoła inny. Król przewidział, że o tej porze w Pradze będzie spokojniej. Ten stan trwa do czasów współczesnych. O 5:31 w stolicy Czech oznaki życia dają jedynie… ptaki. Miejscowi wypoczywają przed pracą, a turyści odsypiają trudy dnia poprzedniego. Cisza spokój, można zwiedzać!

Tłum na Moście Karola

All you need is love – Praga jako symbol miłości i wolności

Przebiliśmy się przez Most Karola. Pora na ostatni przystanek naszej wędrówki. W Pradze, po drugiej stronie Wełtawy, znajduje się Ściana Johna Lennona. Choć stała się popularna już po tragicznej śmierci lidera grupy The Beatles, od lat przyciąga rzesze fanów, dla których to miejsce kultu.

Gdy frontman liverpoolskiego zespołu został zastrzelony, przed swoim domem na Manhattanie, anonimowy praski twórca postanowił wyrazić żal malując jego portret na skrawku białej ściany należącej do Zakonu Maltańskiego – malunek opatrzył fragmentem jednej z piosenek popularnych Beatlesów. W ślad za nim ruszyli inni. Bardzo szybko ściana została zapełniona kolejnymi malowidłami. Część nawiązywała do tragicznej śmierci Johna Lennona, inne traktowały na tematy polityczne. Przypominamy, lata 80. XX wieku to czas, gdy Czechosłowacy znajdowali się pod rządami komunistycznej władzy.

Jak więc nie trudno się domyślić, praktyki malowania antypolitycznych haseł nie przypadły do gustu rządzącym. Treści były zamalowywane, na ścianie regularnie znajdowały się kolejne warstwy farby. Doszło nawet do starć pomiędzy studentami a tamtejszą służbą bezpieczeństwa. Ruch studencki ironicznie nazwano „lennonizmem” – przedstawiano ich w mediach jako margines społeczny. Mimo wielu problemów, ściana przetrwała do dziś i dla wielu jest obowiązkowym punktem na mapie podróży po Pradze. Szczególnie dla młodych ludzi to symbol wolności, miłości i pokoju na świecie.

Kolorowa ściana, przy której turyści chętnie strzelają tzw. selfiaki

Mamy nadzieję, że dotarliście z nami do końca tej czeskiej wędrówki. Zapewniamy, że w przyszłości zajrzymy także do innnych miejsc znajdujących się na mapie Pragi. Mamy w zanadrzu przygotowane m.in. opowieści z muzeów: Franza Kafki czy Komunizmu. Będziemy chcieli podzielić się z Wami także naszą relacją z wycieczki po żydowskiej dzielnicy. Na to wszystko przyjdzie jeszcze pora.

P.S. Wróciliśmy na moment do Pragi i wspomnienia odżyły. Raz, że pandemia, dwa, to naprawdę urocze miasto, obok którego nie można przejść obojętnie. Za tydzień jednak wracamy do naszego województwa – będziemy odkrywać przed Wami kolejne fascynujące miejsca. Wszak, cudze chwalimy, swego nie znamy.

Każdy z naszych wpisów oznaczamy serią hasztagów, które będą stanowić dla Was informacje dot. danego miejsca. Szczegóły dostępne TUTAJ.

#zbuta #atrakcje #lofryzplusem #dopoduszki #smacznie

Dodaj komentarz

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij