Wielka Krokiew w Zakopanem – zachwyca, emocjonuje i… przeraża

Ponownie postanowiliśmy opuścić województwo łódzkie, ale i sytuacja jest wyjątkowa. Dla wszystkich fanów sportu najbliższe dni upłyną pod znakiem zawodów Pucharu Świata w skokach narciarskich w Zakopanem. Jako że my również należymy do kibiców naszego zimowego sportu narodowego, zdecydowaliśmy się nakreślić kilka słów o skoczni, którą mieliśmy okazję odwiedzić. Choć na południu Polski byliśmy nie zimą, a latem, Wielka Krokiew i tak wywarła na nas olbrzymie wrażenie. Przymiotnik olbrzymie jest w tej sytuacji bardzo odpowiedni.

Przywołując fragment jednej z discorelaksowych piosenek – „Zakopane, Zakopane, całe ludźmi zasypane”. Tak było, gdy odwiedziliśmy zimową stolicę Polski. Obecnie, przez pandemię, ludzi w mieście mniej, z doniesień medialnych wiadomo jednak, że dookoła nie brakuje śniegu. A ten jest przecież niezbędny, by rozegrać konkursy Pucharu Świata w skokach narciarskich.

Wszyscy na nie czekają, tym bardziej że Kamil Stoch ma szansę sięgnąć po 40. victorię w PŚ. Wyprzedziłby tym samym innego mistrza, Adama Małysza, który karierę zakończył z jednym zwycięstwem na koncie mniej. To w niedzielę. Dzień wcześniej nasza reprezentacja powalczy o triumf drużynowy. Liczymy na powtórkę sprzed trzech lat. Nic przecież tak nie cieszy, jak Mazurek Dąbrowskiego odgrywany na polskiej ziemi.

Ze skoczni widok na Zakopane jest piękny…

Zakopane 2011: upadek Adama Małysza, historyczny triumf Kamila Stocha

Wiemy, że to truizm, ale Zakopane to naprawdę magiczne miejsce dla polskich skoków narciarskich. Przecież nasz trzykrotny mistrz olimpijski właśnie na Wielkiej Krokwi triumfował w Pucharze Świata po raz pierwszy. Łącznie nasz czempion z Zębu stawał na najwyższym stopniu podium tam aż pięciokrotnie (raz był trzeci).

Jego mistrz, Adam Małysz, po zawodach PŚ na Wielkiej Krokwi, stawał na podium ośmiokrotnie (2x drugi, 2x trzeci), czterokrotnie na najwyższym stopniu. Ostatni raz 21 stycznia 2011 roku. My chcielibyśmy jednak przypomnieć historię zawodów, które zorganizowano dwa dni później.

Wjeżdżając na górę, można poczuć się, jak skoczek. I co, że nie ma nart… 😉

Były one szczególne, ale i dramatyczne. Rozgrywane w bardzo trudnych warunkach, przy zmiennym wietrze i intensywnych opadach śniegu. Rozpoczynający wielkie skakanie Kamil Stoch poleciał w pierwszej serii na 123 m, powoli kończący karierę, Adam Małysz wylądował trzy metry bliżej. Niestety, zanotował upadek.

Uraz był na tyle poważny, że nasz Orzeł z Wisły nie zdecydował się wystartować w finałowej serii. Humory poprawił wszystkim właśnie Kamil Stoch, który w zwycięskim skoku poleciał aż 128 m. Tak zaczęła pisać się przepiękna historia, która regularnie jest ozłacana kolejnymi faktami.

Od Doliny Białego pod samiuśką skocznię

Gdy wjechaliśmy na górę skoczni, te wszystkie sportowe wspomnienia na nowo odżyły. Zanim do nich się odniesiemy, musimy podzielić się jeszcze jedną historią. Jak na lofrów przystało, wyprawa na Wielką Krokiew była tylko jednym z kilku punktów, które odhaczyliśmy na naszej mapie. Zanim dotarliśmy pod skocznię, udaliśmy się na spacer po pobliskiej Dolinie Białego.

Szlak turystyczny ma 3 km długości, nie jest trudny do przejścia. Po drodze mija się urokliwe potoki, skały i różne charakterystyczne dla gór rodzaje roślinności – kosodrzewinę, limbę itp. Na końcu trasy czeka na turystów wodospad, przy którym ludzie chętnie się fotografują. Wracając Drogą pod Reglami, wyszliśmy tuż przy Wielkiej Krokwi. Ścieżka poprowadziła nas prosto do kasy biletowej, gdzie nabyliśmy wejściówkę do wyciągu na szczyt skoczni za 15 zł (normalny bilet) lub 10 zł (ulgowy).

Słynna belka. Aż strach się bać

Wielka Krokiew w Zakopanem – miejsce, które zapiera dech w piersi

Wróćmy do zakopiańskich wrażeń. Choć Wielka Krokiew swoim urokiem czaruje w szczególności zimową porą, nie przeszkadzała nam letnia aura i zieleń dookoła. Widoki ze szczytu skoczni są przepiękne, jednak euforia miesza się ze strachem. Dopiero będąc tam na górze, człowiek uświadamia sobie, że zawodnicy, których podziwia w telewizji, to prawdziwi bohaterowie. Asy przestworzy można by rzec. To nie tylko nasza opinia.

Spacerując w okolicach najazdu i miejsca zwanego belką, z którego skoczkowie startują po odległość i punkty, niosły się rozmowy w stylu „popatrzeć mogę, ale na belce bym nie usiadł”. Ktoś inny dodał, „usiadł to jeszcze, ale żeby tak na dwóch deskach w dół sunąć”.

Wprawdzie słuchając wypowiedzi poszczególnych zawodników, wszyscy jak jeden mąż zaznaczają, że skakanie na nartach to poczucie bycia ptakiem, wolności i swobody – wybaczcie te discorelaksowe naleciałości. Nie biorą się one jednak znikąd.

Gdy człowiek jako dziecko zaczynał oglądać zawody PŚ, te dwadzieścia lat temu, niedziela upływała pod znakiem programu z muzyką taneczną i skokami Adama Małysza do obiadu. Lata mijają, a my siadamy przed telewizorami, jak do telenoweli. Słowa Włodzimierza Szaranowicza wciąż nie tracą na swojej aktualności – nie inaczej będzie tym razem.

Moglibyśmy jeszcze napisać kilka zdań o specyfikacji Wielkiej Krokwi, o jej historii, jednak ten wpis traktujemy bardziej emocjonalnie niż historycznie. Dlatego wybaczcie, ale tym razem odsyłamy wszystkich zainteresowanych TUTAJ.

Widok z dwóch różnych perspektyw

Wielka Krokiew robi olbrzymie wrażenie. Teraz czekać aż przywrócona zostanie świetność mamuciej skoczni w czeskim Harrachovie. Biało-czerwone sukcesy wiążą się przecież także z tym obiektem. Gdy to będzie możliwe, pojedziemy, obejrzymy i podzielimy się wrażeniami. Oby tylko nie zabrakło przymiotników, by wyrazić emocje. Najodpowiedniejszym zapewne będzie „gigantyczny” – wszystko w swoim czasie.

Każdy z naszych wpisów oznaczamy serią hasztagów, które będą stanowić dla Was informacje dot. danego miejsca. Szczegóły dostępne TUTAJ.

#atrakcje #dopoduszki #zbuta #autem #nasportowo

Dodaj komentarz

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij